W pierwszy dzień nowego roku
wybraliśmy się na wycieczkę do lasu. Zabraliśmy ze sobą jeden z
komiksów, które rzutem na taśmę, za pośrednictwem poczty,
trafiły w nasze łapki dokładnie w ostatnim dniu minionego roku.
Wybór właśnie tego komisu był dość oczywisty. Wszak, czy komiks
opowiadający leśną (w większości) przygodę, leśnych (w
większości) zwierząt nie pasuje idealnie do leśnej wycieczki?
Pytanie retoryczne, nie odpowiadajcie.
„Niedźwiedź, kot i królik” to
komiks, na który czekaliśmy z ogromnym zaciekawieniem. Już chyba
zauważaliście, że dużą uwagę przykładamy do strony wizualnej,
stąd też bardzo lubimy tego typu plastyczne publikacje.
Album autorstwa Marii i Michała
Rostockich to „komiks przygoda”, to „komiks wyprawa” trójki
zwierząt w poszukiwaniu czegoś, co wydaje im się największym
skarbem. Sam komiks nawiązuje do klasycznych bajek ze zwierzętami i
prawdę mówiąc czegoś takiego się spodziewaliśmy. Ładnej,
sympatycznej bajki z morałem. W rzeczywistości, co nas pozytywnie
zaskoczyło, „Niedźwiedź, kot i królik” to bajka dla
dorosłych. Głównym bohaterom daleko do moralizatorskich zwierząt
Ezopa. Zostały brutalnie uwspółcześnione, poprzez wyciągniecie z
nas tego wszystkiego co najgorsze. Jeden to pijak, drugi jest
tyranem, trzeci nałogowym palaczem, a każdy z nich kręci i
kombinuje jak może i jedyne co ich trzyma razem, to nie wyświechtana
przyjaźń, a mapa do skarbu. Może dla niedźwiedzia, kota i
królika to właśnie ich forma przyjaźni. Cel, których ich łączy. Czy to dobra kombinacja na towarzyszy
wyprawy? Idealna, jeżeli nie ma być nudno.
Plastyczność komiksu zachwyca, bliżej
mu do albumu malarskiego niż do komiksu w formie, jaką na ogół
sobie wyobrażamy/znamy. Stłumione kolory, ciemne, mroczne wręcz
zakamarki lasu idealnie oddają atmosferę tego komiksu. To niepewna
i niebezpieczna wyprawa, a jej cel przyciąga tylko kolejne kłopoty.
Cieszy też fakt, że jest to komiks niemy (w większości). W wielu
malarskich komiksach mam problem, z zaakceptowaniem dymków względem
ilustracji – zwyczajnie się gryzą. Mimo, że pojawiają się
dymki to wypełnione są (w większości) ikonkami/ilustracjami,
przez co całość i spójność jest zachowana.
Sam album ślicznie wydany. Ci wszyscy,
którzy czytają nas w miarę regularnie wiedzą, że naszym małym fetyszem są wyklejki. Dobra wyklejka to połowa sukcesu :), a
TA jest dobra! Zresztą za chwilę sam zobaczycie. Nie mogę tylko
oderwać się od wrażenia, że gdzieś już widziałem podobną.
Żaden to przytyk, ot zwykłe odczucie. Troszeczkę rozczarowuje sama okładka.
Nie ilustracja, lecz brak płótna na grzbiecie. Byliśmy przekonani,
że tak będzie wyglądało wykończenie okładki. Dopieszczenie w
stronę szlachetności albumowej. Oh, ah, ale to tylko nasze i
wyłącznie nasze widzimisię.
Komiks polecamy w stu procentach, tym
bardziej, że nie często mamy okazję mieć w dłoniach tak dobry,
rodzimy komiks malarski.
Autorzy: Michał Rostocki (scenariusz),
Maria Rostocka (ilustracje)
Wydawnictwo: Kultura Gniewu













Tekst: Grzegorz Teszbir, Zdjęcia: Weronika Kołodziej
0 komentarze:
Prześlij komentarz